Wpis jest o tym jak nie napisałem wtyczki do wordpress’a. Wtyczka o której mowa pojawiło się w serwisie WP Zlecenia i było naprawdę interesujące. Szczegóły zlecenia pominę jako nieistotne.
Nawiązałem kontakt ze zlecającym i rozpoczęliśmy proces negocjacji zarówno zakresu prac, jak i wynagrodzenia. Jak to zwykle bywa ja ciągnę w jedną stronę, potencjalny klient w drugą. Normalne i zrozumiałe.
Na samym początku przedstawiłem swoje argumenty: cena taka, a taka, bez przeniesienia autorskich praw majątkowych. Czemu tak?
Wtyczka będzie (bo powstanie tak czy inaczej) dość duża i widzę w niej potencjał, a co ciekawe to już drugie zapytanie w ciągu kilku miesięcy o taką funkcjonalność i co jeszcze ciekawsze już to kiedyś zrobiłem, tylko dla innej platformy.
Dodam, że cena, którą zaproponowałem nie była (moim zdaniem) wysoka, właśnie dlatego, że chciałem udzielić prawa tylko do jednego wdrożenia, zachowując autorskie prawa majątkowe.
Zlecający, mimo mojego bardzo wyraźnie określonego stanowiska, kilkukrotnie pytał mnie o to samo. Ba zadał nawet dość logiczne pytanie ile by wtyczka kosztowała w przypadku przeniesienia praw majątkowych.
Zrezygnowałem ze zlecenia w momencie w którym na odpowiedź na powyższe pytanie, która brzmiała tak:
Nie jestem zainteresowany przenoszeniem praw majątkowych.
dostałem zwrotkę:
Sugeruję jednak powrócić do przekazania praw autorskich.
Jeżeli na samym początku nie mogłem ustalić z klientem dość ważnej dla mnie sprawy, a on sam nie potraktował wystarczająco poważnie moich słów, to byłem zmuszony do rezygnacji ze zlecenia. A szkoda.
Wtyczkę zapewne zrealizuję tak czy inaczej, bo widzę w niej niezłe ćwiczenie na użycie kilku ciekawych możliwości wordpress’a, o których do tej pory tylko czytałem.