Do jednego z moich klientów trafiła „analiza” serwisu wraz ofertą na pozycjonowania. Sama oferta wyglądała tak, jakby wygenerował ją automat, opakował zgrabnie w nagłówki i pchnął do klienta. Od początku śmierdziała mi wielkim naciąganiem.

Od chwil w której otworzyłem załączoną ofertę wyło w mnie na alarm, że coś nie tak, że coś tu nie sztymuje. Warunki proponowanej umowy bardzo silnie promują stronę dostawcy i jest tam mnóstwo punktów o tym co klient musi, niewiele o tym co musi oferent. Nic nie ma o karach dla wykonawcy, nic o możliwości wycofania się z umowy w przypadku otrzymania kary od googla. Nic o tym, co z aktualnie wypromowanymi frazami.

W umowie zażądano też całkowitego dostępu do strony/systemu, co oczywiście jest naturalne, bo nie da się optymalizować bez tego, ale z drugiej strony … dobra zacznijmy od początku.

Jeden z moich wieloletnich klientów prowadzi klasyczny sklep. Parę lat temu nawiązaliśmy systematyczną współpracę w wyniku której najpierw prowadziłem drobne modyfikacje istniejącej strony, potem dodatkowo zajmowałem się stroną innego przedsięwzięcia na które składała się strona plus rozkręcane, branżowe forum dyskusyjne. Potem wróciliśmy do sprawy głównej strony, która została gruntownie przebudowana i ze skromnej HTML’owej wizytówki stała się CMS’em zawierającym dziś ponad 1000 dokumentów.

W między czasie położenie klasycznego sklepu zgubiło swoją pierwotną, pochodzącą jeszcze z późnych lat 50-tych zaletę lokalizacyjną. Czasy się zmieniły, wybudowano metro, ludzie mają więcej samochodów i chętniej pojawiają się w centrach rozrywkowo-handlowych niż w małych sklepach, choćby te miały coś czego molochy nie mają. Niestety, dla klienta, albo trzeba się przenieść do jednego z molochów, albo skupić się na działalności hurtowej. Klient się przeniósł. W trakcie przenoszenia podjął też decyzję o zmianie marki, a co za tym idzie i wizerunku. Zastanawiając się wspólnie na tym w jaki sposób lepiej wykorzystać internet zdecydowaliśmy się zmienić również domenę. Poprzednia miała w sobie „starą” markę oraz nie kojarzyła się w żaden sposób z artykułami oferowanymi przez klienta.

Tutaj historia zaczyna wiązać się z pierwszym akapitem wpisu. Cała ta, automatyczna analiza, wykonana pod kątem SEO była absolutnie poprawna. Zawierała to co powinna zawierać, może bez gęstości słów kluczowych. ALE! Dotyczyła starej domeny. Domeny, która od co najmniej pół roku zgłasza 301 Moved Permanently prowadzące do nowej domeny, a to jednoznacznie określiło, że za „ofertą” stoi automat. Człowiek trafiłby na właściwą domenę i całą analizę przeprowadził na nowej.

Szkoda, że pojawiły się firmy ewidentnie żerujące na niewiedzy oraz liczące na niedokładne czytanie umów oraz na to, że nikt o 500 PLN do sądu nie pójdzie, bo ani nie wiadomo czy to wygra, a nie dlatego, że umowa, mimo że niekorzystna dla klienta, jest umową zawartą bez przymusu.

Z drugiej strony to chyba naturalny proces. Niemiły, ale naturalny, zawsze gdzieś pojawiają się hieny.

Komentarze

Ciekawe ilu klientów złapali na taką „usługę”. Pewnie samo pozycjonowanie też w całości wykonują z automatu i później mamy niezadowolonych klientów.

To tak jak do mnie w kółko dzwonią i próbują „wcisnąć” domeny: „Dzwonimy do pani, bo ma pani pierwszeństwo zakupu domeny .net.pl…” :(

No fakt. Masz zupełną rację. Pozatym lubię czytać twoje wpisy. Fajny blog.

SEO to nadal 'sztuka tajemna’ – brakuje wiarygodnych i niezależnych materiałów z czego się ten proces składa
Jest to więc wielkie pole dla wszelkiej maści hochsztaplerów, którzy oferują różne 'trefne’ usługi, niestety ze szkodą dla wszystkich
Myślę, że trzeba trochę czasu, by sama branża SEO zauważyła potrzebę edukacji klientów, bo w chwili obecnej poza tematycznymi blogami nie ma zbytniej alternatywy

W sumie to jest sporo naciąganych ofert z tego co czytałem, to można się łatwo przejechać. Nie warto wybierać tanich okazyjnych ofert, a w naszym kraju to już szczególnie. Najlepiej wybrać droższą, ale pewną firmę szczególnie w tej branży.

iWorks Marcin Pietrzak

Wykorzystujemy ciasteczka do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie.

Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Partnerzy mogą połączyć te informacje z innymi danymi otrzymanymi od Ciebie lub uzyskanymi podczas korzystania z ich usług.

Informacja o tym, w jaki sposób Google przetwarza dane, znajdują się tutaj.